Oczywiście, kiedy tylko człowiek zacznie prowadzić bloga problemy się mnożą jak nie przymierzając króliki na watykańskiej antykoncepcji. Mimo to należy walczyć :) tak więc po 13h w pracy i wyprawie do Tesco po nową klawiaturę (stara nie przeżyła spotkania z kubkiem herbaty) można wreszcie opublikować notkę.
Krótko: Font Carnevalee Freakshow autorstwa Christophera Hansena. Dlaczego jest fajny? Bo jest lekko cyrkowy, lekko kowbojski, i raczej basuje do wieku pary. Podoba mi się że w przeciwieństwie do większości fontów tego typu nie jest taki kwadratowy i pod linijkę, raczej lekko pływający. To chyba dlatego że tak swobodnie podchodzi do koncepcji linii bazowej.
Dlaczego jest mniej fajny? bo nie ma polskich znaków (standard), bo jest tylko do zastosowań niekomercyjnych. No i jeżeli ktoś uznaję to za wadę to ma tylko wersaliki i kapitaliki. Ale po co komu małe litery tak właściwie?
Zdjęcie również wygrzebane z blaszanego archiwum, liście w Warszawskich Łazienkach. Dzisiejszy tekst był na tyle miły że dał się przełamać tak jak powinien :). Słowem bawi się Julian Tuwim, a ja też bym chętnie coś popił. Niestety Rumu jak zwykle nie ma. I tym pesymistycznym akcentem żegnam państwa.
SteamFont #2 z problemami
O autorze: Blaszany Velocyped
Autor tego bloga jest automatem napędzanym parą i substancjami smolistymi. Kiedy nie ma nic innego do roboty zajmuje się modelowaniem i renderowaniem niedorzecznych maszyn. Czasem też realizuje swoje niespełnione ambicje literacki pisząc tutaj zdanie czy dwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze: